GRY

sobota, 10 stycznia 2015

Horse.

 ,, Nowe Życie '' 

Rozdział 2

***tydzień później***

[ oczami Rosie ]

Jake codziennie do mnie przychodzi i opiekuje się mną, kiedy nie ma moich rodziców.
Teraz ich nazywam rodzicami, ponieważ kiedy wczoraj przyszli do mnie przynieśli album ze zdjęciami. Jak dorastałam. Wtedy wydarzyło się coś dziwnego. Przypomniałam sobie chwilę z nimi. Byłam wtedy szczęśliwa. Nie brakowało mi nic.
W tym czasie razem z Jake'iem patrzymy na szpitalne podwórze. Lubie cisze.
To pomaga mi myśleć i się wyciszyć.
- Jake... - powiedziałam cicho do chłopaka, a nasze oczy się spotkały.
- Tak? - uśmiechnął się lekko.
- Dzisiaj wychodzę pamiętasz? - zapytałam.
- Oczywiście. - pokiwał głową na znak, że wie.
- Czy zamiast rodziców mógłbyś mnie ty zawieźć? - zapytałam trochę poddenerwowana.
- Jasne,a czemu pytasz? - zapytał lekko zmieszany, mówiły to jego oczy.
- Bo chciałabym się Ciebie zapytać, czy byś mnie zabrał do tego konia z którego spadłam? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Sam nie wiem.
- Proszę, może mi o czymś przypomni. Chcę się dowiedzieć o sobie. O tym jaka byłam! - prawie, że wykrzyknęłam z tych emocji, które we mnie buzowały.
Chłopak lekko złapał mnie za moją rękę i powiedział:
- No dobrze, jeśli Ci to pasuje to mnie też. - powiedział z uśmiechem.
- Dzięki! Jesteś najlepszy - powiedziałam, i przytuliłam go. - Czy mógłbyś zadzwonić do rodziców i powiedzieć, że ty mnie odwozisz?
- Jasne. - po tych słowach odkleiliśmy się od siebie i brunet wyszedł zza drzwi, żeby zadzwonić.
Po kilku minutach ponownie wrócił.
- Jedziesz ze mną. - powiedział z uśmiechem na twarzy.
- To już możemy? - zapytałam, a brunet tylko pokiwał głową na znak, że tak.
Miałam wcześniej spakowane rzeczy, więc nie musiałam teraz tego robić.
Wzięłam torbę i poszłam za chłopakiem, który kierował się do recepcji.
Recepcjonistka podała mi wypis. Wcześniej był już odpisany, więc tylko wyszliśmy.
Jake  kierował się w stronę czarnego BMW.
- To twoje auto? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak, a co? Myślałaś, że będę miał malucha? - zaśmiał się.
- Emm. nieee wcale. - razem z nim się zaśmiałam i wystawiłam mu język.
Brunet wsiadł, a ja tylko stałam przed drzwiami pasażera gapiąc się jak głupia.
Po chwili wsiadłam nie zdecydowanym ruchem do auta.
Jake pewnie to wyczuł bo od razu zapytał :
- Coś się stało?
Ja tylko spuściłam głowę i patrzyłam się na moje czarne buty.
- Ja... Ja.. - jąkałam się cały czas. - Ja się boję.
- Czego? Jazdy autem. ? - zapytał
- Tak. - podniosłam głowę i zobaczyłam jego jak się na mnie patrzy tymi pięknymi ciemnymi jak noc oczami. Uśmiechnął się i powiedział:
- Przy mnie Ci nic nie grozi.
Lekko podniosłam kąciki ust, ale nie zdołałam się uśmiechnąć. Kiwnęłam głową, że możemy jechać.
W czasie drogi lekko się bałam, ale wiedziałam, że kiedy Jake przy mnie jest nic mi się nie stanie.
Brunet złapał moją rękę i ją trzymał tak jak by wiedział, że się boję. Teraz czułam się naprawdę bezpieczna.
Kiedy dotarliśmy na miejsce wysiadłam jako pierwsza z auta.
Przed sobą zobaczyłam piękną stajnie. Była ogromna. Z daleka zauważyłam, że idzie jakaś kobieta. W tej sekundzie zorientowałam się, że to ta sama osoba, która po wybudzeniu była obok mnie.
Czułam jak za mną stoi Jake.
- Dzień dobry Rosie. - powiedziała w moją stronę kobieta z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Dzień dobry proszę pani.
- Nie pani tylko Elisabeth. - ciągle się uśmiechała.
- No dobrze, dowiedziałam się, że w trakcie terenu spadłam z konia. Czy mogłabym go zobaczyć? - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Oczywiście, nawet nalegałabym. - wskazała gestem ręki, że mamy iść za nią.
W czasie drogi powiedziała:
- Wiesz, od tego czasu Aramis zachowuje się inaczej. Nie je, nie pije. Tylko trochę tam coś zje. Myślę, że za Tobą tęskni. - powiedziała to ze smutkiem w głosie.
- Ale jak to? Aż tak się do mnie przyzwyczaił? - zapytałam
- Oczywiście, przecież to twój koń. - odpowiedziała.
Stanęłam jak wryta w miejscu. Ja mam konia? Własnego?
- Rosie coś się stało? - powiedział brunet.
- Mam własnego konia? - skierowałam pytanie do Elisabeth.
- Tak, nawet masz własny sprzęt dla niego. - lekko się uśmiechnęła.
Wszyscy szliśmy wzdłuż korytarza. Mijaliśmy bardzo piękne konie.
- To tam. - kobieta wskazałam ręką na duży czarny boks.
Trochę bałam się spotkania z nim.
Odwróciłam się i spojrzałam na Jake'a.
Patrzył się na mnie pytająco.
W końcu zrozumiał o co mi chodzi.
Ostrożnie podeszłam do boksu, a obok mnie szedł mój kompan.
Kiedy byłam na przeciwko żelaznych drzwiczek ujrzałam pięknego gniadego Araba.
Chwila, z kąt ja znam rasę i maść konia? Cóż najwyraźniej pozostało mi to po dawnej mnie.
Podeszłam bliżej, a koń się odwrócił. Miał szlachetny pysk a na nim było widać pod grzywą białą plamkę. Aramis zarżał głośno i machał łbem.
- Aramis... - powiedziałam te słowa po czym dotknęłam jego łba.
W tym momencie przelatywały mi w głowie obrazy i wspomnienia.
Przypomniałam sobie!

piątek, 2 stycznia 2015

New you, New I.

                                                                 ,,Nowe Życie''

Rozdział 1
W tej chwili patrzyłam się na szpitalne podwórze.
Dzieci, dorośli, staruszkowie byli tacy szczęśliwi mimo iż są w tym durnym budynku.
Byłam sama w sali,ponieważ już nie było przy mnie już tych ludzi. Dowiedziałam się dzisiaj od nich, że nazywam się Rosie Scott i mam szesnaście lat. Nazywali mnie swoją córką. Również poinformowano mnie, że miałam wypadek, kiedy jeździłam konno po lesie z trenerką. Był to dla mnie wstrząs i niedowierzanie.
Wygodnie ułożyłam się na poduszce i zamknęłam powieki tylko odpoczywając, ponieważ nie mogłam zasnąć. Miałam zbyt dużo myśli i pytań dotyczących mnie. Jaka byłam kiedyś? Czy mam przyjaciół? Czy mnie lubili? Czy dobrze się uczyłam? Bałam się jakich ktokolwiek odpowiedzi, ale chciałam to wiedzieć jak najszybciej.

[Oczami Jake'a]
Właśnie wróciłem ze szkoły. Przez trzy nie było Rosie. Martwiłem się o Nią. W końcu była moją dziewczyną, bardzo ją kocham nie umiem bez niej żyć. Postanowiłem ją odwiedzić teraz. Wszedłem do pustego pokoju. Zostawiłem plecak i poszedłem do szafy. Wziąłem ubrania i poszedłem do łazienki, żeby się wykąpać. Kiedy byłem już wykąpany i przebrany wziąłem portfel i kluczyki od mojego BMV.
Szybkim krokiem wyszedłem z domu zamykając go. Podszedłem do auta i otworzyłem drzwi. Następnie wsiadłem i pojechałem do domu Rosie.
Droga minęła szybko i zanim się zorientowałem byłem przed drzwiami. Zapukałem, ale zamiast mojej dziewczyny ujrzałem jej matkę.
- Dzień dobry, czy zastałem Rosie? - powiedziałem po czym ujrzałem smutek i łzy Pani Marii. (tak nazywała się mama dziewczyny) - Czy coś się stało? - zapytałem widząc ból i smutek w oczach.
- Rosie... Ona... Jest w szpitalu. - stałem jak wryty i nie wierzyłem co usłyszałem.
- Słucham? W jakim? - zapytałem z niepokojem w głosie.
- Na ulicy Starzyńskiego, ale... - nie słuchałem dalej, ponieważ szybko się oddaliłem i poszedłem do auta. Wiem, trochę to niegrzeczne, ale nie miałem wyboru musiałem szybko tam jechać.
Droga minęła szybko. Wysiadłem i pobiegłem do budynku. Wszedłem i od razu szybkim krokiem poszedłem do recepcjonistki, która na mój widok zaczęła się uśmiechać. Nie dziwie się, bo sam wiem, że jestem przystojny. (tak wiem, do tego jestem taki skromny ) Lecz nie zważałem na to uwagi, chciałem tylko odnaleźć Rosie.
- Przepraszam, czy przyjęli państwo Rosie Scott? -powiedziałem zdyszany.
Dziewczyna nie przestawała się uśmiechać. Z biurka wyjęła papiery.
- Tak, trzy dni temu tutaj przybyła. Jest w pokoju numer sto cztery. - powiedziała to przesłodzonym głosem, już jej nie lubię.
Nie zważając na nic poszedłem szukać tego pokoju.
Po kilku minutach znalazłem go i wszedłem do pomieszczenia.

[Oczami Rosie]
Nagle usłyszałam jak drzwi się otwierają. Otworzyłam powieki i się odwróciłam.
Stał w nich wysportowany szatyn o ciemnych jak noc oczach. Wyglądał na starszego ode mnie. Jest bardzo przystojny.
- Rosie... - powiedział to po czym podszedł do mnie i usiadł na krześle obok. - Tęskniłem.
Ogromnie mnie to zdziwiło. Nie znam go.
- Przepraszam, ale czy ja cię znam? - kiedy to powiedziałam twarz chłopaka znacznie się zmieniła i tylko widziałam zdziwienie, tylko to.
- J-jak to? Nie pamiętasz mnie? - powiedział jąkając się przy tym.
- Nie, przykro mi. - pokiwałam przecząco głową.
W tej chwili zza drzwi wyłonił się lekarz. Brunet od razu podszedł do niego i wypytywał o różne rzeczy. Nie słyszałam ich, ponieważ po chwili wyszli.
[Oczami Jake'a]
Lekarz opowiadał mi o wypadku. O tym, że nie pamięta przeszłości, że dopiero dzisiaj się wybudziła ze śpiączki. Nie mogłem tego wszystkiego zrozumieć. Nie pamięta nic. Nie pamięta mnie. Kiedy lekarz się oddalił i poszedł ja usiadłem na krześle przed salą i schowałem głowę w dłonie.
Myślałem co mam zrobić? Jak sobie z tym poradzę? Czy będę musiał wszystko zaczynać od początku?
Wstałem i ponownie wszedłem do pomieszczenia. Tym razem dziewczyna miała zamknięte oczy. Lecz kiedy przekroczyłem próg znów ujrzałem te piękne niebieskie tęczówki.
Usiadłem obok niej, a ona tylko się na mnie patrzyła.
- Może zacznijmy od nowa. -powiedziałem, zdecydowałem, że dla niej się poświęcę i zacznę wszystko od nowa. - Jestem Jake.
- Rosie. - podaliśmy sobie nawzajem ręce.
- A więc Rosie, nie nudzisz się tutaj? - zapytałem.
- Szczerze mówiąc tak, nie mam nic do roboty. Nic nie pamiętam, nie wiem nawet gdzie mieszkam. O ile w ogóle gdzieś mieszkam. - zaśmiała się lekko. Dawno nie widziałem jak ona pięknie się uśmiecha.
- Na pewno masz dom i rodziców.
- Nie wiem. Może tak. Dzisiaj, kiedy się obudziłam zauważyłam kobietę, potem mężczyznę. Powiedzieli mi, że są moimi rodzicami.
- Wierzysz im?
- Chyba tak. Bo gdyby mnie nie znali to by nie przyszli.

Rozmawialiśmy tak kilka godzin do puki nie zrobiło się ciemno.
Z przymusu musiałem pojechać do mojego domu. (tak, mam własny dom)
Zjadłem coś, wykąpałem się i poszedłem spać.
Dzień nie był jak co dzień. Był inny.

środa, 31 grudnia 2014

New life.

,,Nowe życie''
Prolog
Widzę ciemność... Nic nie ma, żadnej plamki, gwiazdy NIC. Wtem zauważyłam światło. Było piękne, takie jasne i ciepłe. Przyciągało jak magnez. Szłam w jego stronę. Kiedy przez niego przechodziłam, kolejna ciemność. Poczułam ból, mocny ból. Chciałam tam wrócić, ale nie mogłam, niestety. Momentalnie zrobiło się ciepło. Nie wiedziałam o co chodzi.
Powoli otworzyłam oczy. Ujrzałam ogromną białą salę. W pomieszczeniu były trzy łóżka i kilka nocnych szafek, oraz mała toaletka. Nawet nie zauważyłam osoby, która obok mnie leżała. Była to kobieta o brązowych włosach i lekko pomarszczonej skórze. Miała ona zamknięte oczy, a ręce razem z głową opierały się o szpitalne łoże. Wyglądała na o wiele starszą ode mnie. Chwila, przecież nie wiem jak ja wyglądam. Próbowałam wstać, ale od razu pożałowałam. Bolała mnie głowa niemiłosiernie. Wtem kobieta otworzyła oczy. Miały one kolor jasno zielony.
- Witaj kochanie. - Powiedziała łagodnym głosem kobieta.
Popatrzyłam się na Nią z dziwną miną. Przecież nie znam tej osoby, a mówi do mnie ,,kochanie ''. Po chwili namysłu odparłam.
- K-kim Pani jest, i co ja tu robię?
Najwidoczniej się zdenerwowała i zaskoczyła. Szybkim ruchem wstała i wyszła za drzwi. Zostałam sama z pytaniami.
Po około 2 minutach przyszedł wysoki mężczyzna o przyjaznej twarzy, brązowych oczach i siwej czuprynie.
- O dzień dobry panienko, jak  się dzisiaj czujemy?
- Kim jestem? Co ja tu robię? Dlaczego tu jestem? - Szybko zadawałam pytania bez namysłu.
Zielonooka kobieta popatrzyła się z troską na siwego mężczyznę, jak gdyby chciała o czymś się dowiedzieć. Po chwili powiedziała złamanym głosem :
- Dlaczego ona nic nie pamięta?
- W wyniku wypadku uszkodziła się pamięć pacjentki. Niestety nie wiemy czy kiedykolwiek odzyska tę pamięć.
Zszokowana ja, nie mogłam się opamiętać i wykrzyknęłam :
-Ale o co chodzi? Jaki wypadek?! Chcę się wszystkiego dowiedzieć!
- Spokojnie, teraz odpoczywaj. Ja jestem lekarzem i chcę Ci pomóc. - Odpowiedział mężczyzna ze spokojem w głosie.
- No dobrze, a ile ja tu leże?
- trzy dni. - powiedziała stojąca u boku kobieta.
- To ja zostawię Was samych. Mogą tu być co najmniej dwie osoby, żeby jej nie przemęczać.
- Dobrze, dziękuje Panie doktorze. - Odpowiedziała spokojnym głosem.
Lekarz wyszedł z białej sali razem z kobietą. Po chwili wszedł szczupły, brązowooki mężczyzna z lekkim zarostem na brodzie. A tuż za nim zapewne małżonka. Usiedli obok mojego łóżka, nie wiedziałam kim oni są, i po co są.  Po namyśle odrzekłam :
- Czy mogą mi Państwo podać lusterko? - Powiedziałam tak, ponieważ chciałam od razu siebie zobaczyć.
Bez namysłu brązowooki brunet podał mi lusterko.
Mam długie blond włosy, skórę bez żadnych ,,zanieczyszczeń'', Oczy niebieskie + jeszcze bandaż na głowie... Odstawiłam lusterko i spojrzałam się na ,, towarzyszy '' obok mnie.
- Kim tak naprawdę jestem? - mówiłam to przez łzy w oczach.

wtorek, 30 grudnia 2014

Witajcie! :)

Jak widzicie stworzyłam blog. Głównie będą tu opowiadania napisane przeze mnie.
PRAWA AUTORSKIE!!

Będę dodawać rozdziały o różnych tematykach. Mam nadzieję, że będziecie czytać mój blog :)
Zachęćcie znajomych !